piątek, 29 marca 2013

Prolog

Dziewczynka wymacała bosą stopą krawędź stopnia i skrzywiła się, kiedy ten zaskrzypiał cicho pod jej ciężarem. Ścisnęła mocniej poręcz. Dom, za dnia tak przytulny i znajomy, nocą stawał się przerażająco obcy i nieprzyjazny. Z każdego cienia zdawały się wyłaniać dziwne kształty, za każdym meblem mógł czaić się jakiś potwór. Mogła wziąć ze sobą kocyk, albo po prostu zostać w łóżku.
Przełknęła ślinę, wyrzucając sobie, że nie włączyła światła. Ale to mogłoby obudzić rodziców, a oni wypędzili by tę śliczną wróżkę, która czekała na nią na podwórku. Wróżki nie mogą chyba czekać na zewnątrz tyle czasu, w końcu jest zima! Może się rozchorować, a wtedy trzeba będzie zdobyć się na otwarcie ciemnej szafy, żeby wyciągnąć dla niej syropek. Wszystko, tylko nie otwieranie po ciemku wielkiej szafy, nawet z wróżką u boku! Z tą myślą w kilku szybkich susach pokonała pozostałe kilka schodków, prosząc w duchu żeby żaden potwór spod stołu jej nie zjadł.
I nie zrobił tego.

Wróżka była większa, niż dziewczynka się spodziewała. Miała błyszczącą różdżkę, długie, jasne włosy i wspaniałą suknię we wszystkich kolorach tęczy. Mała zastanawiała się, czy ma szklane pantofelki jak Kopciuszek. Tymczasem wróżka stała na podwórku, czekając, i chyba nie marzła pomimo śniegu dookoła. Kiedy tylko dziecko podeszło do przeszklonych balkonowych drzwi zauważyła je i uśmiechnęła się szeroko, ukazując rząd równiutkich, białych zębów.
Mała powoli zbliżyła się do drzwi, zachwycona pięknym stworzeniem. Położyła dłoń na klamce i zupełnie się nie wahając nacisnęła ją, wlepiając wyczekujące spojrzenie dużych oczu w potencjalnego kompana zabaw. Wróżka uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Chcesz... chcesz się ze mną pobawić? - wyszeptała podekscytowana dziewczynka, wyciągając rękę w geście zachęty. - Chodź, zaprowadzę cię do mojego pokoju!
Wróżka skinęła głową i przestąpiła próg, nie wypowiadając ani słowa.

Panowie przyszli nagle i nie wiadomo skąd. Dziewczynka właśnie układała na krześle kolejne książki, żeby stając na nich mogła dosięgnąć do słoika z ciasteczkami. Te z czekoladą idealnie nadadzą się na piknik dla wróżki i kilku lalek. Niezdarnie wspięła się na wybitnie niestabilną konstrukcję i stając na palcach wyciągnęła ręce najdalej jak tylko potrafiła. Jest! Przytuliła do siebie słoik i zaczęła przymierzać się do powrotu na podłogę. Najlepiej w bezpieczny i nie za szybki sposób.
Właśnie wtedy z piętra dobiegł ją przerażający krzyk (zupełnie taki jak na filmach, które rodzice czasem oglądają, kiedy myślą że ona śpi), a drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem i wbiegło przez nie dwóch panów z pistoletami. Mniejszy zrobił głupią minę na jej widok i powiedział coś szybko do większego. A może nie powiedział? Może czytali sobie w myślach, jak czarodziejki z bajki?
Tak czy siak, podczas gdy mniejszy pan pobiegł na górę, większy z nią został, pytając czy nic jej się nie stało.
Dziewczynka pokręciła głową, nie rozumiejąc co się dzieje. Wiedziała tyle, że ci dwaj panowie mogą przyjść na jej piknik. Jej i wróżki.
Bez słowa podała panu ciasteczko.

***

Dzień później na pierwszych stronach wszystkich lokalnych gazet można było przeczytać o  brutalnym morderstwie małżeństwa w ich domu i o zniknięciu ich małej córeczki.